|
Jak
lano wosk za starego Pierweja
Co najmniej od miesiąca rabczańskie karczmy, restauracje i
kawiarnie kusiły na wyprzódki atrakcjami andrzejkowego
wieczoru. Była to dla nich ostatnia przed Sylwestrem
okazja, by zarobić większą gotówkę. My udaliśmy się
do Ponic, aby przekonać się, jak obchodzono andrzejki
„za starego Pierweja”. Podobno stary Pierwej żył
jeszcze w naszych górach na początku lat 70. dwudziestego
wieku. Aż ludzie go wypędzili na zatracenie, tak jak wcześniej
jego brata Drzewieja i wybrali towarzystwo radioodbiorników,
telewizorów, wideoodtwarzaczy, a na koniec komputerów. Kim
był stary Pierwej? To taki żart słowny pochodzący od
gadki – „No, bo, stary, pierwej to było tak i
tak”. W Rabce – Zdroju najlepiej starego
Pierweja, a nawet Drzewieja pamięta rzeźbiarz i gawędziarz
Zygmunt Wójtowicz ze Ślebody na Gorczańskiej. A w
Ponicach?
O tym jak
współczesne media doprowadziły do zaniku tradycji
rodzinno-sąsiedzkich posiadów, żywej kultury ludowej a
nawet umiejętności rozmawiania ze sobą, opowiadał
– nie bez żalu, dyrektor zespołu Ponickich szkół
Stanisław Skawski. Mówił także o magii andrzejkowego
wieczoru, podczas którego panny na wydaniu wróżyły
sobie, czy i jakiego kawalera napotkają na swej drodze w
nadchodzącym roku. A potem mogliśmy się naocznie przekonać,
jak było, oglądając przedstawienie przygotowane przez
grupę młodzieży (starszej i młodszej) według
scenariusza napisanego na podstawie ksiąg uczonych przez
Dorotę Majerczyk ze Stowarzyszenia Miłośników Kultury
Ludowej.
Zaczęło
się od lania roztopionego wosku przez klucz do zimnej wody.
Jednej wyszedł krzyż, znaczy, że pojedzie do klasztoru.
Inna wyciągnęła gęśle, też nie najlepiej chłop
muzykantem będzie, ale czy taki w domu usiedzi? I tak dalej
i tak dalej.
Wreszcie do
izby wtargnęła banda młodzieży z muzyką (zespół
rodzinny Czyszczoniów ze szwagrem, koleżankami i
kolegami), zaczęły się gadki, częstowanie tym i owym, a
skończyło na tańcach i wspólnych śpiewach. Potem było
wróżenie dla gości z widowni. Komuś wyszedł wielki
dukat, innemu flaszka, my wyciągnęliśmy gołą babę.
Damian Czyszczoń starszy z braci i już ożeniony w Zębie,
zinterpretował to tak, że w nadchodzącym roku będziemy
na naszej stronie pokazywać więcej młodych i pięknych
jak modelki dziewczyn z Ponic. Oczywiście, ubranych w
stroje góralskie.
Imprezę
zakończyła wspólna biesiada przy obficie zastawionym
stole. Były pyszne wędlinki, oscypek, korboce, pasztecik
mniam – mniam, ciast wszelakich wybór duży i
znakomity smalczyk z drobniutkimi skwareczkami wytopiony
osobiście przez sołtyskę Katarzynę Pukalską. Przygrywała
z ogniem Muzyka Białoniów z Klikuszowej. Mają chłopy
wigor. Podobno grać na weselu przez 12 godzin to dla nich
bułka z masłem.
Tymczasem w
sąsiedniej sali młódź rozpoczęła góralskie tańce, które
trwały do północy, a nawet lekko się przeciągnęły.
Andrzejki – jak za starego Drzewieja –
zorganizowało Stowarzyszenie Po…nice do kłębka. Była
to ostatnia z cyklu imprez finansowanych z grantu
przyznanego przez burmistrz Rabki – Zdroju Ewę Przybyło.
Wzięło w niej udział, nie licząc dzieciarni, ok. 50 osób.
Prócz wyżej wymienionych zauważyliśmy radnego Mieczysława
Pukalskiego, prezeskę stowarzyszenia Jolantę Świder i
wszystkich trzech księży z Ponickiej parafii. Zaskoczeniem
była dla nas obecność pani Stanisławy Fudalowej z Olszówki,
mamy Jaśka z Gorców. Chociaż schorowana, o kulach, czuła
się świetnie, a pieczę nad nią sprawowali córka i
wnuczek, mieszkańcy Ponic.
| |